Turnus rehabilitacyjny w Głazie

To był nasz drugi turnus w tym miejscu i wspominamy go jeszcze lepiej niż poprzedni. Miejsce jest niezwykłe, a ludzie, których tam spotkaliśmy mają ogromne serca i wielką życzliwość. Dlatego też od razu zaplanowaliśmy pobyt na przyszły rok…

Turnus rozpoczął się 13 marca 2023. Już tydzień wcześniej nasze autko było w naprawie i jakoś zdołaliśmy go postawić na nogi, gdy nagle w sobotę przed wyjazdem znów odmówił posłuszeństwa i nie mogliśmy nim pojechać. Poratował nas szwagier, który bezpiecznie i sprawnie odstawił nas na miejsce, a później po nas przyjechał. Właściwie w takim miejscu samochód nawet nie jest potrzebny… 13.03 w poniedziałek było spotkanie organizacyjne, później wizyta lekarska. Dzieciaki były wszystkim zainteresowane, więc chętnie obejrzały znaną już trochę z poprzedniego roku okolicę, a przede wszystkim wybieg dla koni i alpak. Pokój załatwiłam na parterze, naprzeciw pokoju wychowawców i blisko łazienki, bo przecież miałam zostać z dziećmi na dwa tygodnie sama. Łóżka połączone, więc moje miejsce pomiędzy dzieciakami do najspokojniejszych nie należało. A że śpię jak zając i na każdy szmer się budzę, to pobudki miałam licznie fundowane z jednej i z drugiej strony…

Plan rehabilitacji przedstawiał się następująco:

Codziennie Tomek miał:

8.00 – 9.40 – kinezyterapia

11.30 – 13.00 – hipoterapia

12.00 – 12.40 – kombinezon Dunag

13.30 – 14.00 – hydroterapia

 

A co drugi dzień na zmianę:

9.30 – 10.00 – SI

10.30 – 11.00 – terapia ręki / oligofrenopedagogika

 

Dodatkowo były 4 zajęcia z logopedą i 5 zajęć z dogoterapii z uroczym ogromniastym pieskiem Dakarem.

Zatem program był bardzo bogaty w zajęcia, co dla Tomka jest dużym plusem, bo uwielbia zajęcia 1:1, gdzie terapeuta poświęca mu swój czas w 100%, a Tomek zawsze dobrze się przy tym bawi.

Już we wtorek zaczęliśmy zajęcia z hipoterapii. Tomek dawno nie jeździł na koniu, ale dał radę mimo dosyć silnego deszczu, który utrudniał jazdę. Cały mokry, ale szczęśliwy zakończył pierwsze zajęcia. W kolejnych dniach już miał więcej szczęścia do pogody, która w tym roku i tak nas nie rozpieszczała. Bywało zimno, wietrznie i deszczowo, ale były też słoneczne piękne dni. Wtedy hipoterapia była czystą przyjemnością, a Tomek mógł jechać na koniu na dalsze wycieczki pod las.

Codzienne spacery w kombinezonie po korytarzach i schodach też były dla Tomka ciekawym zajęciem. Przy okazji zaglądał we wszystkie zakamarki, a po drodze na stołówkę – do naszego pokoju. Najchętniej chodziłby w towarzystwie Madzi – za rączkę, która też to lubiła i najchętniej nie odstępowałaby Tomka na krok. Ale tego typu spacery kończyły się lekkim truchtem, Tomek zaczynał brzydko chodzić, krzywić się, dlatego najczęściej w tym czasie musiałam z Madzią chować się przed szlakiem chodu kombinezonowego Tomka…

Pierwsza dogoterapia zakończyła się totalną porażką. Tak bardzo chcieli oboje iść, ale wielki pies wystraszył ich obu. Znów histeria Tomka i szybkie bicie serca. Bałam się, że dostanie napadu padaczki, więc żeby szybko opanować stres oddaliliśmy się od psa. Co ciekawe na drugie zajęcia Madzia bardzo chciała iść, Tomek raczej nie, ale poszliśmy i to był przełom, bo każde kolejne spotkanie z Dakarem było już miłe i wesołe. Tomek jeszcze trochę spięty, ale bardzo się przełamywał, szczególnie gdy widział, że jego siostrzyczka głaszcze i przytula się do wielkiego uroczego psiska.

W wolnych chwilach chodziliśmy na plac zabaw, a popołudniami karmiliśmy alpaki. Bolek i Lolek – bo tak się nazywają – są cudne i zawsze czekają na marchewkę. Dla dzieci to ogromna frajda. Z wielkim zaangażowaniem i dużą radością podawały marchewkę. Codziennie bardziej odważnie, otwierając coraz bardziej małe dłonie i wsadzając głębiej rączki.

W budynku na świetlicy grali w cymbergaja lub bilard (oczywiście według swoich dziecięcych pomysłów). Wieczorami były tańce lub zajęcia zumby, których ani razu nie odpuścili mimo zmęczenia i późnej pory. Muzyka i taniec to coś, co oboje lubią, choć Tomek nie daje rady tańczyć, to jednak poczucie rytmu ma i muzykę uwielbia, zwłaszcza skoczne dźwięki i mocne uderzenia. Balansuje wtedy na zgiętych kolanach i macha rękami w rytm muzyki.

Już od czwartku w pierwszym tygodniu pobytu u Tomka pojawił się katar i kaszel. No cóż, taki sezon, słaba odporność lub alergia. Tak już było do końca turnusu, przy czym gdy Madzia zaczęła kaszleć i lekko gorączkować, pojechałam z nimi do lekarza. I dobrze, bo u Madzi to już był początek zapalenia oskrzeli. Tomek uporał się z tym bez antybiotyków.

Późne popołudnia i wieczory to czas dla rodziców na terapię zajęciową. Różnie to bywało, bo rzadko Tomek miał wtedy zajęcia, a z nim zrobienie zajączka czy koszyczka wielkanocnego to nie lada wyzwanie… Kto go zna, ten wie o czym mówię. Tomek nie usiądzie ani na chwilę, nie przygląda się spokojnie, nie zajmie niczym dłużej, nie obejrzy bajki, ale za to potrafi wyłączyć z prądu pistolet na gorący klej, przełączać wszystkie kanały na TV i youtube i zrobić wiele niebezpiecznych rzeczy, dlatego trzeba go mieć ciągle na oku. Niemniej jednak udało mi się zrobić kilka ozdób wielkanocnych (zajączki ze sznurka do powieszenia i postawienia, wianek, dwa koszyczki dla dzieci, jajko wielkanocne) , które czasem kończyłam późnym wieczorem, gdy już uspałam dzieci.

Miałam okazję poobserwować Tomka, który od dwóch miesięcy bierze leki przeciwpadaczkowe. Bywają dni, że jest prawie nieobecny, zawiesza się, nie ma z nim kontaktu, a ja wtedy nie poznaję swojego dziecka. Bywają też takie dni, gdy jest strasznie pobudzony, szaleje, rzuca wszystkim, gryzie i krzyczy. To zdarzyło się jednego dnia przy zmianie pogody (silny wiatr, zmiana ciśnienia) i jak się okazało, wiele dzieci zachowywało się podobnie. Nie wiem czy to pocieszające, że tyle rodzin boryka się z takimi problemami… Pogoda to nie jedyny powód takiego zachowania, bo może też być głód lub przemęczenie, leki przeciwwirusowe i cała litania innych przyczyn. Żadnej pewności.

W sobotę też mieliśmy zajęcia, jak w tygodniu. Natomiast w niedzielę pojechaliśmy na wycieczkę do Kępna na basen. Dzieci były wyjątkowo grzeczne w busiku, cieszyły się na wycieczkę. Basen robi wrażenie, świetnie dostosowany dla niepełnosprawnych. Pozwolono mi nawet wjechać wózkiem z Tomkiem na płytę basenu, co znacznie ułatwiło mi poruszanie się po tym obiekcie. Szatnia tak samo duża, dostosowana do wózków inwalidzkich. Jedyny problem w tym, że moje dzieci nie bardzo chciały wejść do wody. Ja uwielbiam pływać i żal mi było, że nie mogę wejść i nacieszyć się wodą. Madzia w strefie maluszka zjechała z jednej zjeżdżalni i gdy się zamoczyła stwierdziła, że już nie wejdzie do wody. No cóż, fochy trzylatki. A Tomek najpierw wcale nie chciał wyjść z wózka, później zjechał kilka razy ze zjeżdżalni i na koniec dał się namówić na rwącą rzekę wraz ze mną. To i tak było dużo. W sumie więcej czasu spędziłam w szatni przebierając te skrzaty niż w wodzie, ale pewnie gdyby tu byli ponownie, to już się odważą na więcej.

Zauważyłam duży problem z hydroterapią. Tych zajęć Tomek nie lubi, co wydaje się dziwne, bo zawsze lubił wodę i chodził na lekcje pływania. Od jakiegoś czasu nie lubi wody, a tu chyba dodatkowym problemem był dźwięk wydobywający się wraz z bulgoczącą wodą. Coś mu nie pasowało, wytrzymywał kilka minut i to z trudem, po czym płakał, prężył się i próbować uciekać z wanny. Już samo ubieranie się na hydroterapię przysparzało nam wszystkim stresu. Podobno takie hydromasaże nie są dobre dla dzieci z padaczką, ale to też nie reguła, bo tu większość dzieci ma padaczkę, a tylko Tomek nie lubi tych zajęć. Może jednak szum i hałas sprawiają mu jakiś dyskomfort. Trudno to wytłumaczyć.

21 marca byliśmy nad rzeką utopić Marzannę. Dla dzieci było to ciekawe wydarzenie. Madzia chyba się przejęła, bo następnego dnia pytała mnie kiedy Marzanna wróci…

Cały turnus uważam za bardzo udany, nie tylko pod kątem świetnych terapii, ale też dodatkowych atrakcji jak np. ognisko z pieczeniem kiełbasek, alpaki, tyrolka, a przede wszystkim cudownych ludzi, rodziców i dzieci, które tam spotkaliśmy. Bardzo dziękujemy wszystkim, którzy kierują swój 1% podatku na rehabilitację Tomka, gdyż bez Was to wszystko by się nie udało.

0 komentarzy:

Dodaj komentarz

Chcesz się przyłączyć do dyskusji?
Feel free to contribute!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *