Od 16 do 29 lipca 2023 przebywaliśmy z Tomkiem na turnusie rehabilitacyjnym w Ziemięcicach. Tomek, ja – mama oraz siostrzyczka Madzia. Niby niedaleko, ale odcięliśmy się od cywilizacji w uroczym miejscu. W ośrodku rewelacyjnie dostosowanym do potrzeb osób niepełnosprawnych, w którym dosłownie wszystko jest idealnie przemyślane i zaprojektowane. Pokój mieliśmy w ostatnim pawilonie, w części która na co dzień służy dzieciom jako internat. Nie było jednak żadnego problemu z dotarciem na rehabilitację, stołówkę czy świetlicę, gdyż wszystkie pawilony połączone są korytarzami z możliwością zjazdu wózkiem. Są też możliwości wejścia czy zejścia po czterech schodkach, przy których są poręcze, a Tomek sam potrafił sobie poradzić z takim wyzwaniem.
Zaraz pierwszego dnia, gdy się rozpakowaliśmy, obejrzeliśmy okolice ośrodka. Plac zabaw dostosowany do osób niepełnosprawnych. Za ośrodkiem wśród drzew ogród sensoryczny, w którym oblazły nas mrówki. Kilka minut spacerku i można dojść do padoku, gdzie odbywała się hipoterapia. Tuż obok naszego pawilonu – domek sensoryczny – rewelacyjne miejsce, gdzie dla Tomka atrakcyjne było już samo otwieranie drzwi, dzwonienie starym dzwoneczkiem czy przymierzanie kluczy. A prawdziwe niespodzianki kryły się we wnętrzu. Dzieciom bardzo się tu spodobało. Pierwsze dni były upalne, ale wewnątrz panowała przyjemna temperatura.
Tak więc dwa tygodnie spędziliśmy w naprawdę fajnym miejscu, w niesamowicie miłej atmosferze. Rehabilitacja była na bardzo dobrym poziomie. Każdy dzień zaczynaliśmy od terapii ruchowej. Wśród czterech stałych zajęć był także tyflopedagog, czyli terapia widzenia, terapia logopedyczna i zajęcia z pedagogiem. Oprócz tego Tomek miał kilka razy hipoterapię, dogoterapię i alpakoterapię. I nie umiem wciąż rozszyfrować dlaczego Tomek boi się psa, a do konia i alpaki podchodzi bez żadnego oporu, karmi, głaszcze i cieszy się na ich widok…
Raz byliśmy na muzykoterapii, gdzie dzieciaki mogły pograć na różnych instrumentach. Niezwykłym wydarzeniem były warsztaty z robienia czekolady, którą po samodzielnym ozdobieniu dzieci mogły zabrać do domu. Wspaniale funkcjonowała świetlica, w której pod fachowym okiem opiekunek dzieci tworzyły prawdziwe cuda: rysowały, malowały, wycinały, wydzierały, kleiły, robiły sobie tatuaże, korony, bawiły się w kolorowym piachu, na interaktywnej podłodze itd. Itd. Zabaw i pomysłów była cała masa.
Co ciekawe, pierwszy raz byłam na turnusie, na którym zadbano o nas – rodziców. Codziennie mieliśmy 20-minutowy masaż kręgosłupa, była też zumba, bachata i warsztaty herbaciane. W weekend integrowaliśmy się przy grillu oraz na wycieczce do papugarni.
Tak więc mimo wielu zajęć i dosyć intensywnych ćwiczeń, Tomuś dał radę i jak zwykle był bardzo zadowolony. Nasz dzielny bohater, który musi tak wiele z siebie dać, żeby osiągnąć choć niewielki i może dla otoczenia niezauważalny postęp. Brawo Tomku!