Z Tomkiem w Planetarium

Od dawna planowaliśmy wyjście do Planetarium w Chorzowie. Po gruntownym remoncie robi wrażenie. Nie udało się w naszą rocznicę ślubu (zresztą nie pierwszy raz dzieci w tym terminie były chore), więc postanowiliśmy zrobić coś szalonego, czyli wybrać się do Planetarium razem z dziećmi, gdy tylko nadarzyła się do tego okazja. Pogoda nie sprzyjała spacerom, ale przed wejściem do budynku obejrzeliśmy ciekawe instalacje. Weszliśmy do środka, a raczej wjechaliśmy z Tomkiem wózkiem. Dostępność pełna. Okazało się, że są jeszcze miejsca na najbliższy seans „Jesteśmy gwiazdami”, dla dzieci od 6 lat, choć rano w systemie rezerwacji miejsc już nie było. Madzia ma 4, Tomek 11. Nie wiemy czy coś z tego zrozumieją, jak zareagują. Wkrótce mieliśmy się przekonać.

Z parteru wjechaliśmy na 3 piętro przestronną windą. Piękne zdjęcia galaktyk zdobią korytarze wokół sali, w której odbywają się seanse. Weszliśmy pięć minut przed rozpoczęciem, bo z doświadczenia wiemy, że Tomek jest niecierpliwy i zanim się rozpocznie cokolwiek, będzie chciał już wychodzić. Niewiele się pomyliliśmy. Madzia zadowolona rozsiadła się na swoim fotelu. Tomek też na początku zajęty był pochylaniem fotela, ale jak tylko zgasło światło poczuł się nieswojo. Zmiana miejsca z tego blisko taty, na to bliżej mnie dała tylko tyle, że przez 45 minut tarmosił mnie za prawe ramię. Niewiele skorzystałam z seansu, bo skupiałam się głównie na wycieraniu zapłakanych oczu i nosa mojego dziecka. Trzymanie za rękę i uspokajanie niewiele dało. Powiedzmy, że pierwsze 15 minut upłynęło w miarę dobrze. Później Tomek tylko wołał „pa”, co oznacza, że chce wracać do domu. Potem był już płacz i domaganie się wyjścia. Ale wyjście z ciemniej Sali graniczyło z cudem, musieliśmy jakoś dotrwać do końca. Nie było łatwo. Mimo dostępności, takich przypadków chyba nie przewidziano. Dobrze, że Tomek nie wpadł w histerię i nie krzyczał tak jak potrafi to robić, choć w cichej Sali nawet cichy płacz dobrze było słychać…

Na szczęście nikt nas nie wyprosił, nie zwrócił uwagi, ani nawet nie miał pretensji. Trudno przewidzieć reakcje Tomka. Trudno też nie próbować zabierać go w nowe miejsca, bo nigdy nie dowiemy się, co lubi, a czego nie. Tym razem źle się czuł w ciemnej Sali pełnej nieznanych mu osób. Po wyjściu na dwór, nawet mimo deszczu, w którym szliśmy do samochodu, był już spokojniejszy.

Może w inny dzień byłoby zupełnie inaczej? Tego nie wiemy, ale dobra innych i dla swojego spokoju, w najbliższym czasie raczej nie zaplanujemy wizyty w Planetarium z Tomkiem 😉

0 komentarzy:

Dodaj komentarz

Chcesz się przyłączyć do dyskusji?
Feel free to contribute!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *