Pieczenie pierników
Nasze pierniczki już upieczone. W tym roku Tomek piekł podwójnie: najpierw w szkole, a później ze mną w domu. Tych szkolnych jeszcze nie widzieliśmy, ale nasze domowe według starego rodzinnego przepisu wyszły super. Tomek pomagał, na miarę swoich możliwości… Obowiązkowo ubrał swój fartuszek i chciał robić wszystko, choć nie wszystko potrafi. Pomagał wsypywać produkty i obserwował wyrabianie ciasta. Najwięcej frajdy miał z wygniatania ciasteczek różnymi foremkami. Niestety jego zainteresowanie szybko się skończyło i przylatywał tylko z doskoku przenieść na blachę, a raczej zgnieść po drodze kolejnego pierniczka. Za to, gdy się upiekły i lekko przestudziły, był pierwszym, który je skosztował. I chyba nie trzeba żadnej reklamy, skoro zjadł ich kilka tak na sucho, bez żadnej dekoracji. Dekorowanie było dopiero na drugi dzień po przyjściu ze szkoły. Tutaj też trzeba przyznać, że pomoc Tomka była znikoma, pomijając fakt, że zjadł większość elementów dekoracyjnych… Tak więc wspólnymi siłami, doszliśmy do ostatecznej formy pierniczków. Spakowane do pudełka będą miały ciężko przetrwać do Świąt, gdyż Tomek co chwilę do nich zagląda 🙂
Dodaj komentarz
Chcesz się przyłączyć do dyskusji?Feel free to contribute!