To hasło w odniesieniu do Tomka, a przede wszystkim dla nas rodziców brzmi jak katastrofa. Tym bardziej, że już półtora tygodnia siedzimy w domu, gdyż Tomek był przeziębiony i miał duży katar. Nie chodził do przedszkola ani na rehabilitacje. Nudził się i szalał w domu, bo nawet stosy zabawek i kreatywne pomysły rodziców zawodzą, jeśli dziecko nie ma ochoty się bawić, nie potrafi znaleźć sobie miejsca. Tomek potrzebuje urozmaicenia, zmiany otoczenia, ludzi wokół, a miał tylko mnie – mamę, malutką siostrzyczkę, z którą jeszcze się nie pobawi i wieczorem po pracy tatę. Tomek już potrafi się zabawić sam, ale trwa to bardzo krótko. Ciągle potrzebuje wsparcia i pomocy. Poza klockami właściwie wszystkie inne zabawki zawodzą i wymagają naszej asysty.

Teraz to będzie dla nas prawdziwe wyzwanie, ale już się zmobilizowaliśmy i wiemy, że damy radę. Trzeba zostać w domu, dla dobra innych ludzi, nie tylko dla własnego bezpieczeństwa. Tomek tego nie rozumie, nie będzie wiedział, dlaczego nie chodzi do przedszkola, ani dlaczego nie odwiedzamy dziadków. Nie potrafi powiedzieć, że się boi. Czuje jednak, że coś się dzieje. Niepokoi się tak samo jak my, a jego reakcja na ogólnie nerwową atmosferę jest jedna – strasznie złe zachowanie, krzyk, gryzienie, płacz, nadmierne ślinienie itd… Dlatego musimy starać się zachować spokój, przetrwać zapewniając mu rozmaite zajęcia, spacer choćby po balkonie i odtworzyć przynajmniej podstawowe ćwiczenia, żeby nie doprowadzić do zesztywnienia lewej nóżki. Musimy chodzić w ortezach, rozciągać nogę i ćwiczyć rączki. A do tego postanowiliśmy ( i już od dziś realizujemy) podjąć kolejną próbę odpieluchowania Tomka.  Może tym razem się uda.

Nasz Charytatywny Maraton Fitness nie odbył się dzisiaj, ale odbędzie się jak tylko nadejdzie odpowiednia chwila. Tymczasem zapraszamy do udziału w charytatywnej licytacji „Siedmiu Wspaniałych”, która potrwa do końca marca 2020 r.

https://www.facebook.com/groups/212725713208540/

Zachęcamy do dołączenia do tej grupy, która liczy już blisko 900 osób! Ci ludzie robią coś wspaniałego – pomagają chorym dzieciakom zebrać środki na ich rehabilitację.

„Siedmiu Wspaniałych” można także wspierać w codziennej rehabilitacji i terapii, wpłacając dowolną kwotę na konto Fundacji Świętego Mikołaja 37 2130 0004 2001 0299 9993 0002 z dopiskiem na cele statutowe Siedmiu Wspaniałych.

DZIĘKUJEMY Z CAŁEGO SERCA!!!

Obraz może zawierać: 7 osób, dziecko i tekst14 marca 2020 serdecznie zapraszamy wraz z Tomkiem na niezwykłą imprezę. Będzie to Charytatywny Maraton Fitness, z którego zbiórka przeznaczona zostanie na rehabilitację „7 Wspaniałych” dzieciaków. Maja, Patrycja, Franek, Kamil, Kacper, Pawełek i Tomek to nasi wspaniali mali bohaterowie, którzy każdego dnia dają nam masę radości i miłości. Dla otoczenia są „inni”, ale my – ich rodzice – wiemy, jacy są naprawdę i jak potrafią cieszyć się życiem i drobnymi gestami. Wiele się od nich uczymy. Wbrew pozorom to oni uczą nas co jest w życiu naprawdę ważne. To przy nich możemy stawać się lepszymi ludźmi.  Mimo że każde z naszych dzieci ma inne problemy, w wielu codziennych sytuacjach borykamy się z podobnymi trudnościami, a zatem w wielu sprawach możemy sobie pomóc. Jednym z naszych pomysłów była wspólna zbiórka środków na rehabilitację naszych dzieci. Tak właśnie powstała grupa 7 Wspaniałych, w której jest siedem rodzin z niepełnosprawnymi dziećmi.

14 marca w Szkole Podstawowej nr 6 im. Jana Pawła II w Mikołowie Borowa Wieś będzie mnóstwo atrakcji dla dzieci i dorosłych. Każdy znajdzie coś dla siebie, gdyż program obejmuje nie tylko zajęcia fitness, ale również różne ciekawe warsztaty. Każdy z nas rodziców stara się zrobić też coś od siebie. Przygotowujemy warsztaty ceramiczne oraz mini koncert. Jako Mama jednego z „7. Wspaniałych” zapraszam też na spotkanie, na którym będę wspominać swoją pierwszą daleką wyprawę do Peru.

Wyjątkowa jest również charytatywna licytacja dla naszych 7 wspaniałych, do której serdecznie zapraszamy – https://www.facebook.com/groups/212725713208540/

Każdy licytowany przedmiot okraszony jest pięknym wierszem autorstwa Agnieszki Wilczek.

Wydarzenie będzie naprawdę wyjątkowe, bo wspiera nas bardzo wiele niezwykle zaangażowanych osób, którym już teraz pragnę podziękować.

Szczegółowe informacje o organizatorach, naszych dzieciakach oraz programie znajdują się na stronie https://www.facebook.com/events/215228206302417/

Program imprezy na plakacie:

Obraz może zawierać: 6 osób, tekst

 

11 grudnia 2019 r.przyszła na świat siostrzyczka Tomka – Magdalenka. Tomuś po raz pierwszy zobaczył ją 14 grudnia, gdy wróciłyśmy ze szpitala do domu. Bez Mamy też wytrzymał cały tydzień, choć na pewno nie było to dla niego łatwe. Gdy zobaczył nas w drzwiach, nie wiedział do kogo biec. Najpierw jednak zajrzał do fotelika, w którym przynieśliśmy Magdusię i chciał wręczyć jej kwiatki. Potem dopiero przytulił się do mnie, choć mi już wcześniej łzy pociekły na jego widok po tak długim rozstaniu…

Przez całą ciążę zastanawialiśmy się jak Tomek zareaguje na małą siostrzyczkę. Trudno powiedzieć, czy opowiadanie mu, że gdzieś w brzuchu mamy rośnie jego siostrzyczka, miało jakiś sens. Pewnie tak i pewnie na swój sposób Tomuś to przyjmował do wiadomości, choć dla niego to była wielka abstrakcja. Faktem jest, że jak zobaczył małą siostrzyczkę, to szczerze się ucieszył i od początku bardzo chciał jej i nam pomagać. Podawał pieluszki, chusteczki, pokazywał, że dzidzia płacze, że chce pić i mam dać jej mleko.

Najtrudniejsze były pierwsze dwa tygodnie w domu, gdy wszyscy wokół się pochorowali. Tomuś też był chory i trzeba było go bardzo pilnować, żeby nie zaraził małej siostrzyczki. Jakoś to wszystko przetrwaliśmy. Nie chcieliśmy go zbyt mocno izolować od siostry, żeby nie poczuł się z tym źle. Dla mnie najtrudniejsze były chwile, gdy Tomuś chciał, żebym go usypiała jak dawniej i siedziała przy jego łóżku aż zaśnie, a w tym czasie musiałam lecieć do płaczącej Magdusi. Teraz już zrozumiał, że jak tylko Madzia zaśnie, to mama idzie go usypiać, ale gdy trzeba ją karmić lub uspokajać, to usypia go tatuś.

Po miesiącu w domu, Tomek już tak przyzwyczaił się do Magdalenki, że gdy ona płacze, to albo mi pokazuje, że „bobo” płacze, albo od razu biegnie do łóżeczka i bierze w rękę grzechotkę, żeby ją zabawić. O dziwo, często to skutkuje, a Madzia przygląda się zaciekawiona braciszkowi i przestaje płakać.  No i co ciekawe obserwujemy, że Tomek się zrobił spokojniejszy i grzeczniejszy. Na razie nie widać wielkiej zazdrości. Oczywiście musimy pilnować, żeby za mocno jej nie przytulał, nie chwytał rączki ani nóżki, bo Tomuś ma dużo siły i nie potrafi zapanować nad uściskiem. Trudne dni też są, napady złości i frustracji również, ale ogólnie jest takim całkiem fajnym starszym braciszkiem.

W imieniu Tomka bardzo serdecznie dziękujemy za przekazanie 1% podatku za 2018 roku na rehabilitację naszego syna. Przekazane przez Państwa środki wpłynęły w połowie listopada 2019 r. na subkonto Tomka. Niestety ze względu na ochronę danych osobowych w tym roku nie możemy dowiedzieć się, kto był darczyńcą i nie możemy podziękować w żaden inny sposób. Tym bardziej chcielibyśmy wyrazić naszą ogromną wdzięczność za okazane wsparcie. DZIĘKUJEMY!

W połowie września 2019 w piękną słoneczną niedzielę wybraliśmy się do zamku w Starych Tarnowicach. Te wyremontowane XVI-wieczne ruiny wyglądają dziś imponująco. Zwiedzanie trwa około godziny i jest naprawdę bardzo interesujące. Na tyle ciekawe, że nasz Tomek po raz pierwszy zwiedzał zamek na własnych nóżkach w swoich ortezach. I był bardzo zainteresowany wszystkim, co można było tam zobaczyć. Dodatkowo Pani przewodnik pokazywała mu różne skrytki, ukryte zamki, pozwoliła usiąść na tronie, założyć koronę, obejrzeć różne ciekawe eksponaty i w ogóle tak wspaniale nas poprowadziła, że nawet nie zauważyliśmy, kiedy minął czas zwiedzania. My-rodzice byliśmy pod wrażeniem naszego Tomka i jego postępów, które ostatnio obserwujemy, a zwłaszcza tego, że nie marudził i nic mu nie przeszkadzało, a przede wszystkim, że był tak bardzo zaangażowany w zwiedzanie tego zamku. Fakt, że grupa była kameralna, chodziliśmy w ciszy i spokoju, a Tomek mógł wszystko pooglądać i zajrzeć do każdego zakamarka, ale i tak to ogromny krok do przodu w rozwoju naszego syna. Podsumowaliśmy to tak – teraz wreszcie możemy planować kolejne wycieczki 🙂

Czytaj dalej

W końcu przyszedł czas na remont pokoju Tomka. Postanowiliśmy przygotować się do pójścia do zerówki, a więc trzeba było usunąć dziecinne naklejki na ścianach i masę zabawek dla maluszków, bo przecież nasz syn musi się teraz skupić na literkach i szlaczkach. Nie było łatwo na dwa tygodnie zamknąć pokoik Tomka. Najpierw przenieśliśmy mu łóżko do naszej sypialni, potem usunęliśmy wszystkie meble, z wyjątkiem zabudowanej szafy. Tatuś Tomka – Krzyś zajął się wszystkim osobiście, bo potrafi zrobić wszystko bez ściągania ekip remontowych. Wygładził ściany i przemalował od nowa, dodając szablon w kształcie klocków oraz przygotowane przez nas szablony kilku liter. Wybraliśmy te najważniejsze, czyli samogłoski oraz literki pozwalające utworzyć słowa: mama, tata i Tomek. Niebiesko-zielone ściany wyszły super. Tomek śledził postępy remontu codziennie. Trudno go było upilnować, gdyż wszelkie narzędzia i sprzęty służące do remontu ogromnie go interesują.

Czytaj dalej

W lipcu 2019 r. Tomek uczestniczył w turnusie logopedycznym u Pani Justyny Serwin, do której chodzimy tak często, jak to możliwe, tzn. gdy tylko Pani Justynka ma wolne okienko. Pracujemy tam metodą krakowską i jak dotąd daje to najlepsze efekty. Mam na myśli nowe dźwięki, nowe sylaby, które się pojawiają, a których wcześniej Tomek nie potrafił wymówić. Praca nie jest łatwa, choć już teraz nie ma płaczu, a jest radość i chęć współpracy ze strony Tomcia. Każda nowa sylaba, a także ich połączenie w całe słowo to dla mnie – mamy – niesamowita radość. Siedząc za drzwiami przysłuchuję się gdy Tomek wypowiada słowo „kawa”, „mapa”, „łapa” i prawie nie dowierzam, że wymawia je mój syn. To wydaje się takie proste, a jednak Tomek bez pomocy Pani Justyny i odpowiedniego ustawienia buzi i języka nie potrafi tego wymówić. Za to potrafi już samodzielnie powiedzieć „ko”, „pa”, „ma” i kilka innych. Tyle, że połączenie tego w słowa to dalsza żmudna praca. I to nie tylko w tym jednym gabinecie, bo oczywiście Tomek ma jeszcze zajęcia z logopedą w przedszkolu i w RFPN, a od czasu do czasu także w SORO na Ułańskiej. Od września będziemy już co tydzień mieli stałą godzinę u Pani Justynki, więc jest nadzieja na dalsze postępy.

Czytaj dalej

Tak, właśnie, w piaskownicy… W przedszkolu Tomka były dwutygodniowe wakacje. Wspólny rodzinny urlop spędziliśmy w czerwcu na turnusie w Polanice, dlatego teraz te dwa tygodnie Tomek spędzał z mamą w domu. Oczywiście nie siedzieliśmy cały czas w domu, ale staraliśmy się znaleźć ciekawe miejsca, dobrze się bawić i robić to, na co zwykle nie mamy czasu, gdy gnamy po przedszkolu na rehabilitacje. Rano najczęściej wędrowaliśmy na krótki spacer do sklepu po chlebek, szyneczkę lub na targ po warzywa i owoce. Tomek był szczęśliwy, gdy zabierałam go bez wózka, tylko w ortezach. Trwało to dłużej, ale dzielnie sobie radził. W domu też chętnie angażował się w różne prace domowe. Bardzo chce pomagać i gdy tylko da mu się szansę, to całkiem nieźle mu to wychodzi. Najbardziej chyba polubił wieszanie prania, bo mógł przypinać żabki. Chętnie sprząta ze mną ze zmywarki. A gdybym tylko pozwoliła mu gotować, to pewnie ugotowałby mi obiad;)

Jak się okazało najlepszym miejscem do zabawy była piaskownica, z której Tomek nie chciał wychodzić. Bawi się tam wybornie. Lepi babki z piachu, kopie dołki, sypie i przesypuje. A gdy jeszcze dołączą się inne dzieci lub ktoś z dorosłych, to angażuje się w tą zabawę jeszcze bardziej. Pewnego wybitnie wietrznego dnia śmiałam się, że właściwie nie trzeba z nim jechać nad morze. Wiatr był, brakowało jedynie szumu fal. Jednak i kąpiel w wodzie została zapewniona, gdy nadmuchaliśmy mu basenik na działce i mógł się popluskać.  Wśród dodatkowych wakacyjnych atrakcji była wycieczka z dziadkami do Parku Przygód i Atrakcji w Wilkowicach – super miejsca, które już kiedyś odwiedziliśmy. Spacerowaliśmy, oglądaliśmy zwierzaki i oczywiście bawiliśmy się w piaskownicy. Tu było już więcej chodzenia, więc trochę w wózku, trochę na nóżkach. A w deszczowy dzień piasek zastąpiliśmy solą z Jaskini Solnej i też nie było nudy.

Myślę, że na tyle, na ile się dało, zapewniłam Tomkowi całkiem fajne dwa tygodnie, bez gonitwy, przemęczenia. Skupiłam się na tym, co jemu zapewnia dobrą zabawę, bez szaleństw i nadmiaru wrażeń, które z kolei źle na niego wpływają. A dzisiaj gdy odprowadzałam go do przedszkola, to ja chyba bardziej od niego żałowałam, że ten nasz wspólny czas się skończył. Tomek natomiast z wielką radością poleciał na salę, gdzie już czekały ulubione panie, dzieci i fajne zabawki.

Kilka dni temu wróciliśmy z turnusu rehabilitacyjnego w Polanice na Polanie Świętokrzyskiej, gdzie przy wspaniałej pogodzie (momentami zbyt upalnej) spędziliśmy dwa tygodnie. Tomuś bardzo intensywnie ćwiczył i przy wspólnych wysiłkach rehabilitantów znów zrobił kilka kroków naprzód. Rozciągnięcie Achillesa okazuje się możliwe, tylko wymaga bardzo profesjonalnego podejścia, odpowiedniego zapięcia w kombinezonie oraz solidnych ćwiczeń. Po zajęciach udawało mu się przez chwilę chodzić normalnie, tj. dociskać lewą piętę do ziemi. Niestety skrót lewej nóżki pogłębił się, a długość lewej stopy znów jest krótsza od prawej, która urosła w ostatnich tygodniach.

Od początku turnusu obserwowaliśmy duże „rozgadanie” Tomka. Nie chodzi tu o mowę, ale o nowe dźwięki i sylaby, których wcześniej nie było oraz o ilość tego „gadania”. To nas bardzo cieszy. Ucieszyło nas również niewyraźne słówko „kokołko”, czyli „kakałko”, które Tomek chętnie wypowiadał, gdy pytałam, co chce na śniadanko albo kolację. Znów mamy większą nadzieję na to, że uda się kiedyś połączyć te wszystkie sylaby w słowa i Tomek zacznie mówić…

Obserwowaliśmy Tomka na zajęciach i poza zajęciami, przy zabawie. Naśladując kolegę wszedł tym razem do baseniku z piłkami i „przepłynął” cały basen kilka razy. Tego wcześniej się bał, nie potrafił się wygramolić z piłek. Teraz sobie poradził, ale niestety na wyższe poziomy placu zabaw, czyli na zjeżdżalnię już nie wszedł. Najwięcej radości sprawia mu budowanie domów i mostów z ogromnych klocków. Sam sobie coś wymyśla i buduje. Czasem angażuje dzieci, które się napatoczą, ale one niekoniecznie chcą uczestniczyć w takim budowaniu. Zdarzyło się kilkakrotnie, że z kimś się fajnie bawił, ale gdy pojawiło się inne dziecko, które szybciej biegało i które potrafiło mówić, to Tomuś niestety zostawał znów sam.

Bardzo duży postęp nastąpił na sensoplastyce. Tomek już bez problemu zanurza obie rączki w kleistej masie, dolewa kolory, makarony i wszystko miesza. Tym razem pobrudził sobie nawet obie nóżki, choć na chodzenie po tym kolorowym błotku jeszcze za wcześnie.

Zauważyliśmy też inne postępy u Tomka: potrafi karmić kaczki i ma przy tym dużą frajdę. Sam urywał chlebek i rzucał kaczuszkom. Nawet wybierał, której rzuci. W pokoju natomiast trenował z tatą rzucanie piłką. Rzuca nieźle, czasem udaje mi się ją złapać.

Codziennie musieliśmy odwiedzić koniki i osiołka, które Tomek bardzo lubi. Tym razem miał kilka zajęć z hipoterapii, więc bardzo się cieszył. Były też inne atrakcje, jak wizyta w oceanarium, w Parku Miniatur, były bańki mydlane, ognisko z piosenkami na gitarze i pysznym grillem, poszukiwanie skarbów i inne animacje.

Mimo wielu zajęć i tak spędziliśmy miło i rodzinnie ten czas, a najważniejsze, że byliśmy wszyscy razem. Wiemy, że dla Tomka to właśnie jest najważniejsze, gdy ma rodziców przy sobie. Wtedy czuje się bezpiecznie i jest spokojniejszy.

W tym roku dla Tomka Dzień Dziecka trwa od piątku, gdyż wtedy dzieci świętowały w przedszkolu. Wczoraj urządziliśmy imprezę w rodzinnym gronie, więc Tomek bawił się z rodzicami, babciami i dziadkami. Były baloniki i bańki mydlane, była jazda na traktorku i kiełbaska z grilla, coś słodkiego i arbuz. Czyli wszystko, co Tomek lubi. Śmiało mogę powiedzieć, że w tym roku Tomek pierwszy raz świadomie przeżywał to święto. Już w piątek wiedział o co chodzi, a w sobotę zrobił nam pobudkę o piątej rano, w super humorze i chętny do zabawy. Z każdego prezentu bardzo się cieszył i przez cały dzień był wyjątkowo grzeczny. Niedzielne popołudnie też spędziliśmy miło na spacerze, a najważniejszym punktem programu były lody, przysmak Tomka, o który dopomina się codziennie po przedszkolu. Na szczególną uwagę, jak zwykle zasłużyły gołębie i kaczki, przy których koniecznie trzeba się zatrzymać. Na dzisiejszy spacer wybraliśmy się z wózkiem i choć Tomcio dużo nie chodził, to i tak pokazywał, że boli go lewa nóżka. Miał ortezy, które znów go obcierają. Później wystraszył się hałasu motorów, przeszkadzała mu głośna muzyka i tłum ludzi. Tomek tego nie lubi, dlatego zwykle szukamy miejsc kameralnych, choć w mieście przy pięknej pogodzie nie jest to wcale łatwe.  Zrezygnowaliśmy z wielu imprez, gdzie na pewno byłoby dużo ludzi. Wybraliśmy mniej zatłoczone miejsce, choć jak się okazało też zorganizowano tam plenerową imprezę. Znaleźliśmy stolik na uboczu, zjedliśmy dobre frytki z ketchupem i już było dobrze. Stres zażegnany, ortezy na chwilę zdjęte z nóżek, pozwoliły Tomciowi odpocząć. Kiedyś przy tylu niesprzyjających okolicznościach od razu gnalibyśmy do domu, ale teraz spróbowaliśmy inaczej i okazało się, że Tomek jest już starszy i łatwiej radzi sobie z trudnościami. Mimo, że jest jeszcze wiele rzeczy, które są dla niego uciążliwe i których nie przeskoczymy, udaje nam się już powoli wkraczać z Tomkiem w nowe miejsca i oswajać go z nowymi sytuacjami.