Pinokio – Ogród Świateł
W jedną ze styczniowych niedziel pogoda dopisała na tyle, że wybraliśmy się do Ogrodu Świateł w chorzowskiej Legendii. Było pięknie, kolorowo, bajkowo, dzieci zachwycone, a ja znów poczułam się jak dziecko.
Chwilkę musieliśmy poczekać, bo otwierają o 16.00. Mimo, że w styczniu o tej porze dopiero zaczyna się ściemniać, to i tak wszystko jest tak pięknie podświetlone, że wcale nie traci na jakości. Ludzi spłynęło tego dnia dosyć sporo, ale dopiero przy wyjeździe z parkingu dało się zauważyć, że samochodów wcale nie było mniej niż latem. Mimo zimy, tłumy spacerowiczów.
Muszę przyznać, że wśród scenek z Pinokia oraz rozmaitych aranżacji świetlnych spędziliśmy prawie trzy godziny, nie nudząc się ani trochę. Na możliwości Tomka jest to też niezwykłym osiągnięciem. Tomek nie potrafi na nic czekać, dosyć szybko wykazuje znużenie i chce wracać do domu. Jednak dobre towarzystwo opiekunki Marioli i jej córy Julci na pewno pozytywnie wpłynęło na Tomka. Tak więc spacerowaliśmy zgodnie ze strzałkami, zatrzymując się często na zdjęcia i przejażdżkę dostępnymi karuzelami.
Madzia chciała kręcić się na wszystkim, choć na niektóre karuzele, z racji swego niedużego wieku, nie mogła wejść. Tomek kilka razy stojąc w kolejce zrezygnował. Udało się zabrać go na małe filiżanki, balony i karuzelę z konikami i choć nie płakał, to jakoś bardzo entuzjastycznie tego nie przeżył. Z balonów próbował mi wychodzić. Na koniu chyba czuł się najpewniej. Dużą atrakcją była sala krzywych zwierciadeł, gdzie wszyscy bardzo się uśmiali, a Tomek zawierał bliskie znajomości z lustrami. Ogólne wrażenia były bardzo dobre. Zainteresowanie i ciekawość kolejnych świetlnych instalacji wzięła górę. Widać to było po zadowolonej uśmiechniętej buzi Tomka.
Dodaj komentarz
Chcesz się przyłączyć do dyskusji?Feel free to contribute!