W salonie fryzjerskim
Tomek ma nową fryzurę. Było to już konieczne i nawet się cieszył, gdy mu powiedziałam, że idziemy do fryzjera, ale później było tak jak zwykle, to znaczy niełatwo. Tak szczerze, to właściwie miło wspominam tylko pierwszą wizytę u fryzjera, gdy Tomek był jeszcze mały, mniej ruchliwy i chyba nie wiedział co go czeka. Teraz ciężko jest go utrzymać na stołku, wierci się i kręci na wszystkie strony. Pani fryzjerka ma ogromne wyzwanie z golarką i nożyczkami, żeby nikt nie ucierpiał przy tej akcji. Tym razem zaraz po posadzeniu Tomka na stołek i nałożeniu kolorowego dziecięcego fartucha, już mu się nie podobało. Nie wiadomo, czy nowy kolor fartuszka, czy samo siedzenie. W trakcie strzyżenia co najmniej dwie osoby muszą go trzymać, zabawiać i uważać, żeby nie spadł ze stołka. Do tego jest krzyk i płacz, a włoski są wszędzie i to największy problem. Tyle, że Tomcio nie rozumie, że gdyby się tak nie wiercił i nie zrywał w połowie strzyżenia fartucha, to mniej by go to wszystko łaskotało. A tak to za kołnierzem jest pełno ściętych kłaczków, są w zapłakanych oczkach, na całej buzi, na rączkach, no i oczywiście na mamie, która próbuje utrzymać główkę i osłonić oczy, uszka i szyję przed nieoczekiwanymi ruchami Tomka. Uff, już po wszystkim. Teraz już Tomek z dumą przegląda się w lustrze. Nowa fryzura bardzo mu się podoba i to najważniejsze…
Dodaj komentarz
Chcesz się przyłączyć do dyskusji?Feel free to contribute!